ŻEGNAMY MACIEJA PIERZCHALSKIEGO
„Kres jest tak niewidzialny, jak początek.
(…)
I tak przechodzą pokolenia —
Nadzy przychodzą na świat i nadzy wracają do ziemi,
z której zostali wzięci.
«Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz».
To co było kształtne w bezkształtne.
To co było żywe — oto teraz martwe.
To co było piękne — oto teraz brzydota spustoszenia.
A przecież nie cały umieram,
to co we mnie niezniszczalne trwa!”
(Tryptyk Rzymski, J.P.II)
Macieju,
Czy to Bóg się pomylił, czy los zakpił? Czy Twoje przeznaczenie się wypełniło? Czy świeca zgasła, droga dobiegła końca, statek dopłynął do portu, a Ty dotarłeś do celu? Czy Twoja dusza podjęła tę decyzję, czy choroba i cierpienie były zbyt silne? Dlaczego życie nasze jest tak kruche i krótkie? I czy to sprawiedliwe? Gdzie szukać odpowiedzi? Jak pojąć to, co się stało? Jak ukoić żal, opanować natłok myśli i uspokoić boleśnie skołatane serce?
Przyjacielu, jak Cię pożegnać? Jakich słów potrzeba, by wyrazić to, co wszyscy czujemy?
Mati, zatrzymałeś nas, wprawiłeś w osłupienie, zasmuciłeś. Sprawiłeś, że odłożyliśmy gorączkowe, świąteczne przygotowania na później, a tegorocznym życzeniom bożonarodzeniowym nadałeś nowy, głębszy sens.
W naszych wspomnieniach będziesz żył zawsze. Dwadzieścia lat wspólnej pracy pozwoliło nam Cię poznać bardzo dobrze. Byłeś oddany naszej szkole i jej uczniom, dopóki choroba Ci nie przeszkodziła. Wspaniale radziłeś sobie z niesfornymi wychowankami, motywowałeś skutecznie szkolnych sportowców, dzięki czemu zwyciężali w licznych zawodach. Dzięki Tobie czuli się ważni i docenieni. Rozumiałeś, że krzewienie ducha sportowego wśród uczniów, kształtuje ich osobowość i wpływa pozytywnie na całe ich życie.. Potrafiłeś rozwiązywać najtrudniejsze konflikty klasowe, będąc wychowawcą. Zawsze jasno określałeś priorytety w pracy i w życiu osobistym. Wszyscy wiedzieliśmy, co jest dla Ciebie prawdziwie wartościowe. Uczyliśmy się tego od Ciebie. Opowieściami o ukochanej rodzinie umilałeś nam czas, pokazując, jak być dobrym człowiekiem, mężem, tatą. Na każdym kroku podkreślałeś i pokazywałeś swoją postawą, co to znaczy kochać ludzi, być dobrym kolegą, lojalnym pracownikiem, sumiennym pedagogiem. Wspierałeś potrzebujących – dbałeś o uczniów i ich rodziny. Z wielkim sercem, każdego roku szykowałeś prezenty - wielkie, piękne, bogate paczki dla najuboższych, pozostając anonimowym darczyńcą. Nie lubiłeś się chwalić. Może dlatego przybierałeś niekiedy pozę twardego, niewzruszonego i nieco hardego, by przykryć swoją prawdziwą wrażliwość. Ale my nie daliśmy się oszukać – przejrzeliśmy Cię na wylot.
Dobrze wiedzieliśmy, że leży Ci na sercu los każdego ucznia i każdego człowieka. Choć Twa wrażliwa natura nie ułatwiała Ci życia, brnąłeś do przodu pełen humoru. Sypałeś dowcipami, zawsze się życzliwie uśmiechałeś, pytałeś o nasze sprawy. Uwielbialiśmy wspólne z tobą dyżury – zawsze były wesołe i nastrajały do dalszej pracy. W kilka minut umiałeś przypomnieć, co jest ważne, słuszne, właściwe, warte zachodu, potrzebne w życiu, a co można odpuścić, z czego się pośmiać, o czym należy zapomnieć. Byłeś dobrym doradcą, wspaniałym nauczycielem, życzliwym kolegą, cudownym człowiekiem. Tak bardzo będzie nam Ciebie brakowało…